Wczoraj nie wziąłem pod uwagę krótszego dnia i czasu spędzonego na robieniu zdjęć żurawiom, kolejce itd., więc jazdę kończyłem w całkowitej ciemności.
Finisz postanowiłem sobie skrócić i zamiast jazdy krajówką postanowiłem pojechać skrótem przez boczną uliczkę w jednej z wsi i dalej polną piaszczystą drogą. Jeździłem tamtędy mnóstwo razy i nigdy nie było problemów. Wczoraj były 😆️
W połowie uliczki, która zazwyczaj jest solidnym szutrem, zaczęło się paskudne błocko z głębokimi koleinami po ciężkim sprzęcie. Obwiniając w myślach ciężarówki i traktory z burakami (bo trwa kampania cukrownicza) brnąłem dalej, wrzeszcząc ile sił na kundla, który wyskoczył na mnie z jednego z gospodarstw.
Na szczęście po chwili ktoś go przywołał, pewnie po usłyszeniu mojego „wypierdalaj!”. Jechałem dalej i stawało się jasne (mimo że było ciemno jak diabli), że to nie buraki, a najwyraźniej trwa przebudowa drogi, która obecnie jest na etapie rozwalenia poprzedniej nawierzchni. W tym momencie powinienem zawrócić, ale nie chciałem się zatrzymywać w błocie, a bez tego nie było mowy o zawrotce. No i nie chciałem znowu spotkać psa.
Kawałek dalej kątem oka zobaczyłem leżące w trawie na poboczu biało-czerwone dechy, których drogowcy zazwyczaj używaja do odgradzania nieprzejezdnych dróg. Zdążyłem pomyśleć „mogli postawić je na początku ulicy, to bym się tu nie wpakował” i zobaczyłem uskok w poprzek drogi. Dobre pół metra wysokości. Dałem po hamulcach i majtnęło mną w błocie. Zdążyłem wypiąć prawą nogę, ale przewróciłem się na lewą stronę, akurat na kupkę mokrego piachu.
Okazało się, że w miejscu przejścia uliczki w zjazd z betonowych płyt w polną drogę fachowcy usunęli płyty i wybrali podłoże, jakie było pod nimi. I najwyraźniej nie chciało im się na noc zabezpieczać uskoku, bo przecież prościej blokadę walnąć na poboczę, niż ustawiać ją w błocie.
Wstałem, otrzepałem się z grubsza, zniosłem rower w dół i pojechałem dalej, momentami prowadząc rower tam, gdzie nie dało się jechać.
Bardzo fajny sport, polecam 😆️
#rower #gravel #błoto