Ostatnio ukazali się "Kucharze dyktatorów", czyli nowe i poszerzone wydanie "Jak nakarmić dyktatora" - najgłośniejszej książki Witolda Szabłowskiego, która została bestsellerem nie tylko w Polsce, lecz także w USA czy Japonii.
Karierę Szabłowskiego śledzę uważnie od czasu "Mordercy z miasta moreli", zbioru reportaży z Turcji z istotnym wątkiem Alego Agcy. Już tam można było doświadczyć zupełnie innej perspektywy na rzeczy, wydawałoby się, dość czarno-białe, a "Kucharze dyktatorów" idą pod tym względem tylko dalej.
Szabłowski zjechał pół świata, aby odnaleźć tytułowych gastronomów, dzięki czemu możemy nie tylko poznać zupełnie nowe fakty z życia Kaddafiego czy Husajna, ale i poznać ludzi ślepo zakochanych w Castro albo Pol Pocie. Marketing oczywiście wyciąga na pierwszy plan Putina czy Jaruzelskiego, ale chyba największe wrażenie zrobiła na mnie opowieść o zupełnie nieznanym mi wcześniej ugandyjskim przywódcy Idim Aminie.
To doskonała, wciągająca lektura, nieoczywista lekcja historii, a także zbiór paru ciekawych przepisów (wygląda na to, że włoski pizzaiolo Kim Dzong Ila ma bardzo podobną szkołę wyrabiania ciasta do mojej 😎).
Jeśli kogoś ta pozycja ominęła, to gorąco polecam. Szczególnie że w przyszłym roku ma mieć premierę hollywoodzka ekranizacja, a w planach jest też serial.



















