Chyba nadszedł ten dzień, w którym umiera we mnie cyfrowy gamer.
#Diablo4 - ten sezon pograłem barbem, ale bardziej się męczyłem niż grałem. Więcej go nie tykam. Nie wiem, co ludzie widzą w tej klasie. Poza tym ten sezon rozczarowuje, czekam na zapowiedziane zmiany bo nawet nie widzę sensu grać.
#DuneAwakening - jestem chyba jednak casualowcem już co raz bardziej. Dołączyłem do zgranej gildii, przeniosłem bazę na inną sicz - poszli grać w ARC Raiders. Nie chcę kupować kolejnej gry w tym momencie. W dodatku brak endgame dobija tę grę co raz bardziej i nawet mnie się nie chce grać powoli. Do momentu wejścia na Głęboką Pustynię i levelowanie jest spoko ale brakuje pętli i powodów by grać z innymi.
#guildwars2 - wyszedł nowy dodatek, którego już nie kupowałem. Po 12 latach trzeba kiedyś powiedzieć sobie dość.
#ManorLords - czekam czekam i czekam na duży update, który ma nadejść. Końca czekania nie widać.
#expedition33 - zacząłem, spodobało się i… odłożyłem. Nie mogę się zmusić, by zagrać dalej. Ostatnio moja luba wzięła ode mnie pada i na swoim zapisie gry pograła chwilę. Jest w tej grze dalej ode mnie.
#CrusaderKings3 - jedyne, co mnie na chwilę jakoś wybiło z letargu. Ale zostałem pokonany przez sąsiadujące państwa arabskie i wchłonięty bo popełniłem błąd w jednej wojnie, gdzie nie zorientowałem się, że walczę przeciw swojemu interesowi (ale dosłownie w imieniu swojej wiary).
No i tak zerkam na #battlefield6 ale… 300 zł? Serio? Nie, dzięki.